sobota, 29 listopada 2014

CURLY HEADS - KLUB BASEN, 16.11.2014

Powiew świeżości rodem z wysp brytyjskich? Tego było trzeba młodym polskim fanom alternatywy. Niedzielny koncert Curly Heads w Basenie przypominał nam zwiedzanie undergroundowych klubów podczas włóczęgi uliczkami angielskich mieścin. Jedyne, co się nie zgadzało, to wypowiedzi w naszym ojczystym języku, rzucane pomiędzy piosenkami przez Dawida Podsiadło, wokalistę zespołu.

Przy wejściu do sali towarzyszli nam Queens of the Stone Age z jednym z naszych ulubionych utworów I Appear Missing, które zdaje się być idealne na listopadowe szare dni. Tym razem bardziej jako obserwatorki, z fosy i balkonów podziwiałyśmy wyczyny tego debiutującego bandu jakim są Curly Heads. Naszą uwagę zwróciła liczba osób w klubie. Krążyły plotki o słabo sprzedających się biletach. Ostatecznie frekwencja dopisała.

Nie oszukujmy się - wypromowanie zespołu to w znacznej części zasługa Dawida Podsiadło. Rozpoznawalna twarz frontmana pozwoliła zespołowi zwrócić na siebie uwagę. Ludzie, do których trafiła muzyka Podsiadło, zaufali mu również z osobnym projektem. I nie mają powodów do zawodu.

Trzeba przyznać, że chłopaki zgromadzili sobie pokaźną liczbę fanów, jak na początkujący zespół. Od pierwszych chwil, kiedy pojawili się na scenie, dało słyszeć się głośne owacje, a przede wszystkim - piski dziewczyn z pierwszych rzędów. Były głośniejsze niż początkowe dźwięki pierwszych utworów.


Curly Heads przedstawili najnowszy krążek przyzwoicie. Grali energicznie, głośno i emocjonalnie. Publika, głównie ta najbliżej sceny, całkowicie dała się wciągnąć w ich szaleństwo. Nasze serca podbiły zwłaszcza Love Again, Diadre i ulubiony kawałek z albumu, przejmujący Till You Got Me. Apogeum nastąpiło, kiedy chłopcy zagrali cover utworu Elektryczny z Męskiego Grania. Był to jedyny polski utwór zagrany tej nocy w Basenie. Otrzymali po nim największe oklaski, co podkreślił z lekkim zawodem sam Podsiadło.

Niestety trzeba się do czegoś przyczepić. Kiedy w domu odpalamy płytę Curly Heads, słyszymy naprawdę dobrze rokujący zespół. Owoc pracy kilku muzyków, którzy razem stworzyli świetny debiut. Jednak na scenie widać było tylko Dawida. To on wyrzucał z siebie wszystkie emocje, wyginał się, skakał, utrzymywał kontakt z publicznością, rzucając co jakiś czas bardziej lub mniej sensowne anegdotki. Faktem jest, że ma on większe doświadczenie na scenie niż reszta ekipy, ale nie powinien być ciągle wystawiany na przód. Zespół za bardzo chowa się za jego plecami, przekazując na niego cały obowiązek kreowania wizerunku kapeli. Tym sposobem Curly Heads otrzymają na zawsze łatkę "tego zespołu od Podsiadło". To on pozostanie zapamiętany przez fanów i dziennikarzy, a reszta będzie tylko ładnie brzmiącym tłem. Panowie, obudźcie się na kolejnych występach!



Jeżeli kogoś Curly Heads nie przekonali studyjnie, mimo wszystko doradzamy wybrać się na koncert. Utwory z Ruby Dress Skiny Dog brzmią dużo korzystniej na żywo, zwłaszcza singlowy hit zespołu Reconcile, który zagrali dwa razy (dodatkowo na bis). My na pewno z uwagą będziemy obserwować ich rozwój na polskiej scenie muzycznej. A kto wie, może wkrótce usłyszymy o występach poza granicami naszego kraju?

2 komentarze:

  1. Dobrze ujęłyście to o zachowaniu zespołu na scenie. Podobnie było w Poznaniu, Dawid próbował zagadywać jednego ze swoich kolegów, ale z marnym skutkiem. Jednak odniosłam wrażenie, że właśnie zależy mu na tym, by CH nie mieli tylko łatki jego zespołu; właśnie w Poznaniu, gdy ktoś z publiczności krzyknął "Podsiadło, ale Ty jesteś zdolny" (:D), Dawid obruszył się i zaczął mówić coś, że czemu tylko on, przecież reszta zespołu też jest :)
    z pewnością wybiorę się jeszcze raz na ich koncert, choćby właśnie dla "Reconcile", bo na żywo to prawdziwa bomba! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszymy się, że ktoś ma podobną opinię do naszej! Na pewno zobaczymy chłopaków w akcji jeszcze nie raz, więc do zobaczenia! :D

      Usuń